Józef Olek

Wiersze

Staruszka

W niewielkim miasteczku
jest taka ulica,
przy której od wieku
stoi kamienica.

W owej kamienicy
mieszkała staruszka,
która miała trudność
żeby wstanąć z łóżka.

Lecz pewnego razu
zjadłszy talerz zupy,
wyszła starsza pani
na małe zakupy.

Wracając z zakupów
wnet się zatrzymała,
przed słupem na którym
klepsydra wisiała.

Trzy razy klepsydrę
babcia przeczytała
i jakby się nagle
bardziej zestarzała.

Nogi się staruszce
zrobiły jak wata,
jej kochany Antoś
odszedł z tego świata.

Gorzkie łzy staruszce
po licu spływały,
bo się młode lata
jej przypominały.

Jak razem z Antosiem
parę stanowili
i przez cztery lata
sobą się cieszyli.

Życzliwi sąsiedzi
miłość im przerwali
i od tamtej pory
mieszkali w oddali.

On wyjechał z miasta
a ona została
i w tej samotności
tu się zestarzała.

Na koniec żywota
powrócił do miasta,
lecz go nie spotkała
samotna niewiasta.

Smutna starsza pani
do domu wróciła
i za jego duszę
modlitwę zmówiła.

W myślach Antosiowi
swój znicz zapalała,
na pogrzeb nie poszła
bo rady nie dała.

Codziennie staruszka
pod słup przychodziła,
dopóki klepsydra
na tym słupie była.

Patrzyła się na nią,
ty jesteś już w niebie
-niedługo mój drogi
dołączę do ciebie.

Gdy wielka ulewa
klepsydrę zniszczyła,
starsza pani pod słup
już nie przychodziła.

Jeszcze przez jakiś czas
na dwór wychodziła,
raz na tydzień jakieś
zakupy robiła.

Potem i zakupy
robić zaprzestała,
bo się przeziębiła
i w łóżku leżała.

Z tęsknoty,z gorączki,
nie mając pomocy,
odeszła staruszka
z tego świata w nocy.

Nikt po niej nie płakał,
nikogo nie miała,
jej dusza w zaświatach
Antosia szukała.


Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone